Axer często wracał do rozróżnienia na dobre przedstawienia i dobrze teatry. Powyższa uwaga padła w chwili, gdy minęło apogeum sukcesu dyrektora teatru przy Mokotowskiej. Prof. Magdalena Raszewska zwracała uwagę, że Teatr Współczesny „cieszył się powodzeniem i choć nie parkowały pod nim autokary, widownia była pełna, recenzje na ogół pozytywne, a kolejne premiery były stałym tematem rozmów. Natomiast ten teatr nigdy nie wzbudzał wielkich namiętności”.
A mimo to, kontynuowała prof. Raszewska, „Teatr Współczesny, prowadzony konsekwentnie przez kilkadziesiąt lat w określonym stylu i prawie niezmiennie wysokim poziomie („normalny teatr w nienormalnej rzeczywistości" według błyskotliwego stwierdzenia Węgrzyniaka), uwierał, co widać choćby w licznych epitetach, jakimi go obdarzano, od powszechnie używanego określenia „ten teatr spod kościoła", przez jadowite sformułowanie Dejmka o „salonie fryzjerskim I klasy p. Erwina Axera", do którego recenzenci „przychodzą na duchowe manicure i intelektualne ondulacje", po błyskotliwy (i pełen podziwu) epitet Adama Tarna „teatr aksamitny". Uwierał, bo Axerowi po prostu zazdroszczono.
Tajemnicę długiego stażu dyrektorskiego Axer wyjaśniał krótko: „To proste. Współczesny ma najkoszmarniejsze warunki lokalowe w Polsce i w Europie. Któż by się pokusił o zdobywanie takiej budy. Gdybym miał inny teatr, od dawna bym wyleciał. Okazji nie brakowało.”
Erwin Axer przez trzydzieści pięć lat był dyrektorem teatru w PRL-u. Nic za darmo. O swoim wstąpieniu do partii powie po latach Elżbiecie Wysińskiej: „Oddałem honor w zamian za wolność. Nie musiałem słuchać sekretarzy partyjnych, nie liczyłem się z organizacją partyjną i rzadko, z biegiem czasu coraz rzadziej byliśmy zmuszeni do dokonywania kompromisów. […] Moje pokolenie było wychowane w niepodległej Polsce i nie miałem ani przez chwilę wątpliwości, że dokonuję czynu karygodnego, czegoś w rodzaju zdrady. Przez całe lata jeszcze po 1948 roku, trochę infantylnie może, zastanawiałem się nad tym, co będę mógł powiedzieć na swoją obronę przed sądem prawowitego państwa, po zwycięskim powrocie generała Andersa. Miałem nadzieję, że działalność Teatru przyczyni się do złagodzenia wyroku”.
W okresie stalinowskim jako partyjny dyrektor firmował swoim nazwiskiem liczne gremia, brał aktywny udział w życiu kulturalnym. Repertuarowo miał związane ręce, ale Teatr Współczesny i tak płacił stosunkowo niski haracz socrealistyczej estetyce w porównaniu z innymi scenami. Po 1956 roku Axer mógł już działalność partyjną traktować wyłącznie jako fasadę. Zajął się rozwojem teatru i wprowadzeniem nowego, zachodniego repertuaru. Okres do 1968 roku okazał się dla Teatru Współczesnego najbardziej twórczy, najciekawszy artystycznie.
Honor za wolność? Axer bardzo szybko nauczył się gry z komunistyczną władzą. I chyba wyszedł z tej dwuznacznej gry z twarzą, zachowując zwykłą ludzką przyzwoitość, w sytuacjach codziennych i wyjątkowych. To ona nie pozwoliła mu ugiąć się pod naciskami komunistycznych oprawców, którzy w 1976 roku domagali się głowy Haliny Mikołajskiej w odwecie za jej opozycyjną działalność. Axer nie zgodził się, Mikołajska została w zespole Teatru Współczesnego. To przyzwoitość nakazywała mu wyrzucać za drzwi każdego, kto przychodził z donosem do dyrekcyjnego gabinetu. Przyzwoitość czy – jak kto woli – Herbertowska „kwestia smaku” towarzyszyła mu przez całe długie życie.
Cieniem na dyrekcji Axera w Teatrze Współczesnym położył się 1968 rok i antysemicka czystka. Dyrektor nie miał już tylu znajomości w sferach partyjnych, co wcześniej. Pertraktacje z władzą stały się trudniejsze. Stracił bliskich współpracowników: zmarł Edward Csató; wyjechał, zmuszony do emigracji Adam Tarn. Z kolei Jerzy Kreczmar po wyrzuceniu z dyrekcji Teatru Polskiego nie miał już tyle energii, co przedtem. Zmieniło się też otoczenie. Ulubieńcem mediów i władz był Adam Hanuszkiewicz w Teatrze Narodowym. Rosła artystyczna potęga dwóch scen: Starego Teatru w Krakowie i Teatru Dramatycznego w Warszawie.
W latach siedemdziesiątych Teatr Współczesny nie odnosił już tak spektakularnych sukcesów jak dekadę wcześniej. Kilku wybitnych aktorów z Fijewskim i Łomnickim na czele opuściło zespół. Dyrektor był słaby, liczył się z tym, że w każdej chwili może stracić posadę. Dlatego swoje siły inwestował wtedy przede wszystkim poza granicami kraju, a władza nie zabroniła mu pracować w teatrach Austrii, Szwajcarii, RFN-u czy ZSRR. Jego zainteresowanie Teatrem Współczesnym stopniowo malało.
Kiedy w 1981 roku przyszedł czas emerytury, zrezygnował z funkcji dyrektora Teatru Współczesnego i wykładowcy na Wydziale Reżyserii w warszawskiej PWST. Teatr oddał z rozmysłem w ręce przedstawiciela młodszego pokolenia, swojego wychowanka Macieja Englerta.
Na wyjątkowość dyrekcji Axera składa się też sposób jego odejścia ze stanowiska. Erwin Axer wskazał na Macieja Englerta, który najpierw spędził trzy sezony jako dyrektor Teatru Współczesnego w Szczecinie, a w latach 1979–1981 pełnił funkcję zastępcy dyrektora Axera. Zmiana w Teatrze Współczesnym nabierała wyjątkowości także w kontekście ówczesnych wydarzeń. Nastąpiła bowiem w okresie karnawału „Solidarności”, gdy w trzydziestu pięciu polskich teatrach (na sześćdziesiąt teatrów dramatycznych) doszło do gwałtownych wymian na stanowiskach dyrektorskich.